Friday, February 03, 2006
Tuesday, January 31, 2006
Monday, January 30, 2006
Polonia rulez, nie??
Dzis, 29-ego stycznia 2006 roku, zapoznalismy sie, po raz pierwszy z Polakami..
O Boziu..
Nie zeby miec jakis awers, ale.. to co zaprezentowali soba ludzie, ktorych poznalismy bije rekordy... Zwlaszcza towarzysz (S.)...
2 minuty po poznaniu sie, wyskakuje z pytaniem:
- Jaki to zegarek...??
Parenascie sekund konsternacji z mojej strony.. (chce mi zajebac czy jak?)
- "..." - odpowiadam..., a dlaczego? (jeszcze wtracilem z ciekawoci).
- Zboczenie zawodowe odpowiedzial..
Mysle sobie, ze nie wyjde z pubu z moim zegarkiem na reku, trafilem na polskiego zlodzieja..
Okazuje sie, ze "jubiler" - watpliwosci zastukaly do glowy ze wszystkich stron..
Jubiler?? Nie rozpoznaje marki zegarka, ktory moglby odczytac byle dzieciak z tarczy zegarka??
- Taak.. bylem jubilerem, moj ojciec zegarmistrzem.. (kurna, jeszcze lepiej)
Z tego co gosc czaruje, to ma fach w rekach... okazuje sie ze pracuje w fabryce jogurtow.. Taki specjalista..
Po kilkunastu minutach opowiada historie o znajomosciach w kregach "kryminalnych" - jeden z powodow, dlaczego nie moze wrocic do Polski..
Rozwiedzony, blizniaki... moze powodem emigracji byla chec unikniecia alimentow.. nie wiem.. nie pytalem..
Znajomosc jezyka konczyla sie na "fenkjiu".
Podjety temat ksiazek okazal sie rowniez fiaskiem..
Spedzalismy wieczor w pubie stylizowanym na "retro".. Na sasiadujacej scianie znajdowaly sie stare ksiazki.. 100, 200 letnie, wydania.. Shakespear itd...
My podekscytowani 100 letnia ksiazka wyciagnieta sposrod innych, moze duuuzo starszych, dostepnych bez zadnego problemu dla odwiedzajacych pub..
Gosc kwituje..
- Ze mna o ksiazkach nie pogacie.. Ja swoje ksiazki ogladalem z latarka w nocy.. (pod posciela i chusteczkami, mial na mysli).. Przypominam, ze widzimy go pierwszy raz..
Opowiada historie..
- Jak wszyscy wiemy, murzyni maja wieksze interesy od nas..
(znajomosc kolorowych - fabryka )
(zdolnosc porozumiewania sie - ?? Moze kolorowi studiowali w Polsce..)
Uderzylo mu chyba w ambicje..
Pokazuje do murzyna na migi..
- Ty masz takiego (pokazuje najmniejszy palec u swojej dloni).. A ja mam takiego..
Murzyn na to: A uciekales kiedys przed lwem?? (nie mam pojecia jak sie dogadli, co do lwa...)
.. Tak sie zaczela wielka przyjazn polskiego czlowieka z murzynem...
Gosc nam mowi, ze kolorowy czlowiek zaprosil go do siebie (Zimbabwe)..
I on nie wie, czy jechac..
Prawie rowno z zona krzyknelismy: Jedz! Korzystaj z zycia!
(a tak naprawde mieslismy na mysli: - Jedz.. Niech sie lwy toba najedza.. (pewnie sie udlawia..)
Takie smutne sutuacje..
Nikt nie jest idealny, ale...
A potem sie dziwimy, ze jestesmy tak postrzegani na swiecie..
Niech jednak wyjezdza wiecej ludzi z olejem w glowie, niz bez..
ahh, co za dzien..
O Boziu..
Nie zeby miec jakis awers, ale.. to co zaprezentowali soba ludzie, ktorych poznalismy bije rekordy... Zwlaszcza towarzysz (S.)...
2 minuty po poznaniu sie, wyskakuje z pytaniem:
- Jaki to zegarek...??
Parenascie sekund konsternacji z mojej strony.. (chce mi zajebac czy jak?)
- "..." - odpowiadam..., a dlaczego? (jeszcze wtracilem z ciekawoci).
- Zboczenie zawodowe odpowiedzial..
Mysle sobie, ze nie wyjde z pubu z moim zegarkiem na reku, trafilem na polskiego zlodzieja..
Okazuje sie, ze "jubiler" - watpliwosci zastukaly do glowy ze wszystkich stron..
Jubiler?? Nie rozpoznaje marki zegarka, ktory moglby odczytac byle dzieciak z tarczy zegarka??
- Taak.. bylem jubilerem, moj ojciec zegarmistrzem.. (kurna, jeszcze lepiej)
Z tego co gosc czaruje, to ma fach w rekach... okazuje sie ze pracuje w fabryce jogurtow.. Taki specjalista..
Po kilkunastu minutach opowiada historie o znajomosciach w kregach "kryminalnych" - jeden z powodow, dlaczego nie moze wrocic do Polski..
Rozwiedzony, blizniaki... moze powodem emigracji byla chec unikniecia alimentow.. nie wiem.. nie pytalem..
Znajomosc jezyka konczyla sie na "fenkjiu".
Podjety temat ksiazek okazal sie rowniez fiaskiem..
Spedzalismy wieczor w pubie stylizowanym na "retro".. Na sasiadujacej scianie znajdowaly sie stare ksiazki.. 100, 200 letnie, wydania.. Shakespear itd...
My podekscytowani 100 letnia ksiazka wyciagnieta sposrod innych, moze duuuzo starszych, dostepnych bez zadnego problemu dla odwiedzajacych pub..
Gosc kwituje..
- Ze mna o ksiazkach nie pogacie.. Ja swoje ksiazki ogladalem z latarka w nocy.. (pod posciela i chusteczkami, mial na mysli).. Przypominam, ze widzimy go pierwszy raz..
Opowiada historie..
- Jak wszyscy wiemy, murzyni maja wieksze interesy od nas..
(znajomosc kolorowych - fabryka )
(zdolnosc porozumiewania sie - ?? Moze kolorowi studiowali w Polsce..)
Uderzylo mu chyba w ambicje..
Pokazuje do murzyna na migi..
- Ty masz takiego (pokazuje najmniejszy palec u swojej dloni).. A ja mam takiego..
Murzyn na to: A uciekales kiedys przed lwem?? (nie mam pojecia jak sie dogadli, co do lwa...)
.. Tak sie zaczela wielka przyjazn polskiego czlowieka z murzynem...
Gosc nam mowi, ze kolorowy czlowiek zaprosil go do siebie (Zimbabwe)..
I on nie wie, czy jechac..
Prawie rowno z zona krzyknelismy: Jedz! Korzystaj z zycia!
(a tak naprawde mieslismy na mysli: - Jedz.. Niech sie lwy toba najedza.. (pewnie sie udlawia..)
Takie smutne sutuacje..
Nikt nie jest idealny, ale...
A potem sie dziwimy, ze jestesmy tak postrzegani na swiecie..
Niech jednak wyjezdza wiecej ludzi z olejem w glowie, niz bez..
ahh, co za dzien..




